środa, 9 września 2015

Rozdział III

sierpień 2014 r.
  Wszedłem do mieszkania i zobaczyłem Cię siedzącą na środku dużego pokoju, pomiędzy tymi wszystkimi pudłami z czarną zatykaczką w zębach i markerem w dłoni. Podpisywałaś poszczególne kartony, w zależności co w nich było. Zaśmiałem się i usiadłem obok Ciebie na panelach, całując Cię w policzek.
   - Jak w klubie? - zapytałaś.
   - Wszystko jest już załatwione i ustalone, jutro lecimy - Uśmiechnąłem się lekko. - Jedziesz ze mną do dzieci, prawda? - Skinęłaś głową. - I później od razu pojedziemy do jednej knajpy, bo chłopaki uparli się, że trzeba nas pożegnać.
   - Z chęcią, ale nie uważasz, że powinieneś sam się pożegnać z dziećmi? I tak samo z chłopakami - Spojrzałaś na mnie.
   - Przypominam, że Jon i Ane cię uwielbiają i także chcieliby się z tobą pożegnać, a mówiąc o chłopakach, miałem na myśli także ich kobiety - zaśmiałem się i objąłem Cię ramieniem.
   - No dobrze - westchnęłaś i zamknęłaś marker. - Powiedzmy, że wszystko jest przygotowane.
   - Jesteś aniołem, wiesz? - Oparłem głowę o Twoje ramię. - Dałaś sobie tutaj radę ze wszystkim!
   - Ty zajmowałeś się sprawami transferu, więc ktoś musiał zająć się rzeczami w mieszkaniu - zaśmiałaś się. - Tylko pójdę się przebrać i możemy jechać - uśmiechnęłaś się, pocałowałaś mnie w policzek, wstałaś i wyszłaś do łazienki. Czasem zastanawiam się czym sobie zasłużyłem na taką Ciebie? Moi kumple Cię uwielbiają, zaprzyjaźniłaś się z moją byłą żoną, moje dzieciaki cię pokochały, a rodzice traktują już jak synową. Rzuciłaś dla mnie swoje życie w Brazylii, rok mieszkałaś w Madrycie, a teraz znów funduję Ci przeprowadzkę. Tym razem do Niemiec, do Monachium. O tyle mieliśmy szczęście, że nie będziemy tam sami. Moim nowym trenerem będzie osoba, którą znam i cenę. Będę grał razem z czwórką moich dobrych kolegów z reprezentacji Hiszpanii, a ich partnerki i tak już znałaś. Thiago i Javi, którzy byli tam dłużej, pomogli znaleźć nam mieszkanie i dom. Dla nas mieszkanie, a dla Reiny i jego rodziny - dom. To, że wybrałem Bayern, pewnie trochę też wpłynęło to, że od tego sezonu będzie tam też grał facet, którego znam już lata! Z Pepe graliśmy razem w Liverpoolu, a nieprzerwanie w La Roja. Czyli nie będziemy tam sami.
 Już chwilę temu poznałaś Julię, dziewczynę Alcantary i Yolandę, żonę Jose. Polubiłyście się i ucieszyłyście, gdy okazało się, że zamieszkacie w jednym mieście. Polubiłaś "domowe przedszkole" bramkarza i z chęcią zadeklarowałaś, że w wolnych chwilach pomożesz Yolandzie w domu, bo przecież jest teraz w ciąży z piątym już dzieckiem Jose! Jesteś złotą osobą, naprawdę!
   Pojechaliśmy do domu, gdzie od razu dzieciaki porwały mnie do swojego pokoju, a Nagore zaproponowała Ci kieliszek dobrego wina. Tak jak wcześniej ustaliłem z byłą żoną, będzie się starała zabierać dzieci na weekendy do Monachium raz w miesiącu, a najczęściej jak się da, będę z nimi rozmawiał przez telefon albo Internet. I właśnie to samo odpowiedziałem Ane i Jontxu, obiecując, że niedługo już się zobaczymy. Razem ułożyliśmy ich do snu i przeczytaliśmy po połowie bajki na dobranoc. Później siedzieliśmy jeszcze z Nagore, do momentu gdy chłopaki zaczęli po nas wydzwaniać. Pożegnaliśmy się i pojechaliśmy do klubu, gdzie wszyscy mieli czekać. Był tam Iker z Sarą, Alvaro z Carlotą, Sergio z Pilar i jeszcze kilku chłopaków z klubu. Życzyli nam wszystkiego dobrego w nowym mieście i byśmy szybko się zaaklimatyzowali. Nie siedzieliśmy tam długo. Wywinęliśmy się argumentem, że musimy wcześnie wstać by zdążyć wyrobić się ze wszystkim na samolot.

   Podpisałem kontrakt, zostałem zaprezentowany, zacząłem grać i dopiero wtedy zaczęliśmy urządzać swoje mieszkanie. Nagore zajęła się przesłaniem reszty rzeczy z mojego mieszkania w Madrycie, więc wszelkie drobiazgi już mieliśmy. To jednak Ty wybrałaś wszystkie meble i urządzenia, które kupiliśmy do naszego nowego mieszkania. Uwielbiałem na Ciebie patrzeć, gdy wpadałaś do jakiegoś sklepu i nie mogłaś się zdecydować, który zestaw mebli jest ładniejszy albo w jakim kolorze bardziej Ci się podobają. Nie nadążałem za Tobą, jednak nam się udało i musiałem przyznać, że urządziłaś mieszkanie wspaniale. Wyglądałaś jak takie dziecko w krainie zabawek, jak Alicja w Krainie Czarów. Byłaś szczęśliwa i rozpierała mnie duma, bo poniekąd dzięki mnie.
Tak nam się udało, że w mieszkaniu pod nami już od dwóch lat mieszkał Javi, więc nie byliśmy aż tak ciemni na początku, jeżeli chodzi o nasze nowe osiedle. Praktycznie niedaleko też było osiedle Julii i Thiago, a jeszcze kawałek dalej spokojna dzielnica z domem Reiny.
Często spotykaliśmy się we wspólnym gronie i było świetnie. Chodziłaś z dziewczynami na mecze, zabierając ze sobą gromadkę Reiny i tego wiecznie kontuzjowanego nieszczęśnika Thiago.
W wolnych chwilach wybieraliśmy się na długie, wieczorne spacery. Trzymaliśmy się za ręce, przytulaliśmy się, rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Mówiliśmy o przyszłości, ale chyba tak właściwie żadne z nas jeszcze nie wiedziało jak to wszystko będzie wyglądać. Liczyła się teraźniejszość, że byliśmy razem w Monachium i raczej było nam tutaj dobrze. Co prawda, dopiero zaczynaliśmy tutaj się zadomawiać, ale chyba było w porządku. Na nic jeszcze nie narzekaliśmy. Nowe miejsce, oboje musieliśmy się przyzwyczaić. I właśnie podczas jednego z takich spacerów, najpierw w żartach, a później to powtórzyłem, obiecałem Ci, że kiedyś zostaniemy rodzicami. Wiedziałem, że lubisz dzieci i ich posiadanie jest Twoim marzeniem. Nawet widząc to, jak dogadywałaś się z Ane i Jonem sprawiało, że chciałem mieć z Tobą kolejne.

  Dostaliśmy raz wolny dzień, więc wcześniejszego wieczoru ustawiliśmy sobie z chłopakami swój męski wieczór.  Umówiłem się razem z Jose, Thiago, Javim, Mario, Claudio, Thomasem i Philippem. Chłopaki wybrali pub i tam się udaliśmy. Zajęliśmy dwa stoliki, złączyliśmy je i od razu zamówiliśmy po pierwszym kuflu z piwem. Postanowiliśmy sobie, że nie będziemy mówić o kobietach, ale i tak skończyliśmy na Waszym temacie. Pewnie przez to, że bardzo szybko zaczął dzwonić telefon Goetze, którego pilnie wzywała jego dziewczyna. Wyłamał się pierwszy. Została nas tylko siódemka. Oglądaliśmy mecz siatkówki, który puszczała miejscowa stacja. Ciągle komentowaliśmy to co dzieje się na boisku, ale na końcu stwierdziliśmy i tak, że to jednak nie to co nasza piłka nożna. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy o wszystkim co się dało. Musiałem szczerze przyznać, że takich wypadów mi brakowało. W Madrycie moje życie skupiało się na rodzinie i grze. Tak samo było z większością moich kolegów, więc takie spotkania były prawdziwą rzadkością.
W końcu została nas tylko czwórka. Czwórka Hiszpanów, kolegów z jednej reprezentacji. Byliśmy napruci i to chyba tak porządnie, bo każdy z nas po woli zaczynał nie kontaktować ze światem rzeczywistym. Schodziliśmy w naszych rozmowach już na naprawdę głupie tematy.
I nawet zaczęły mnie ogarniać takie głupie myśli... Takie: co by było gdyby? Chłopaki zapatrzyli się na jakąś reklamę w telewizorze, który wisiał prawie nad nami, a ja wpatrywałem się tępo w swój kufel. Takie prawdziwie czarne i dziwne myśli, które u każdego wywołują ciarki na plecach.
   - Ty... - Wskazałem na Thiago. - Nie, ty nie.. Ty już masz Julię. A ty ani tyle... - dodałem, spoglądając na Jose. - Ale ty! - wskazałem na Martineza, a ten aż podskoczył. - Musisz mi coś obiecać... - mówiłem, uważając na to, by nie plątał mi się język, choć pewnie tak było. - Obiecaj mi coś tak jak Bask, Baskowi. - Spojrzałem na niego poważnie, a on otworzył szeroko oczy. - Jeżeli coś się stanie, masz zaopiekować się Sonią. - Javi ciężko przełknął ślinę, a Alcantara dziwnie na niego popatrzył.
   - Jesteś głupi! - Pepe ryknął śmiechem. - Wy będziecie żyć długo i szczęśliwie. Jak te wszystkie księżniczki, ratowane przez swoich bohaterów na białych rumakach. - dodał bramkarz ciągle się śmiejąc. Już miałam mu odpowiedzieć, że za dużo bajek przed snem się chyba naczytał swoim dziewczynkom, ale już sobie odpuściłem. Ważne było to, że powiedziałem to co chciałem powiedzieć.
   Do klatki weszliśmy razem z Javim i bardzo ostrożnie i wolno wychodziliśmy po schodach. On pierwszy dotarł do swojego mieszkania, a mnie zostało jeszcze kawałek. Jeszcze kilka schodków do pokonania. Stanąłem przed drzwiami z naszym numerkiem i nacisnąłem na klamkę. Drzwi jednak okazały się być zamknięte, Nie chciało mi się szukać kluczy po kieszeniach lub po prostu nie byłem w stanie. Zapukałem i przyłożyłem ucho do drzwi. Usłyszałem kroki i odgłos otwieranego zamka, więc ponownie nacisnąłem na klamkę, pchnąłem i... I drzwi zatrzymały się na założonym łańcuszku.
   - Kochanie, przepraszam... - jęknąłem, bo wiedziałem, że stoisz w korytarzu. Wychodząc, mówiłem, że pewnie skończy się na jednym piwie i nie wrócę późno, a w szczególności zalany. No i wyszło, jak wyszło. Wiedziałem, że kiedyś miałaś kogoś, kto okazał się być typem, lubiącym rozrabiać pod wpływem alkoholu, więc całkowicie rozumiałem Twoją obawę. Raz, jeszcze w Madrycie też tak się spiłem, ale później i tak spałem u Alvaro, bo zrobiłyście sobie babskie posiedzenie u nas w mieszkaniu. Tak to jakoś sam stroniłem od za dużej ilości alkoholu. Bawarskie piwo działało jednak za szybko... Nie odpowiedziałaś nic, tylko z powrotem zamknęłaś drzwi, a ja byłem w kropce.

  Otworzyłem oczy i zobaczyłem otwarte drzwi, a w progu siedziałaś Ty, na równi ze mną i uśmiechałaś się pod nosem. Siedziałem na wycieraczce z głową, opartą o framugę.
   - Naprawdę spałeś tutaj całą noc? - zapytałaś cicho, a ja tylko przetarłem oczy. Zaśmiałaś się słodko i wstałaś, podając mi dłoń. Podnosiłem się bardzo wolno, bo im byłem wyżej, tym czułem coraz bardziej narastający ból głowy. Ciągnęłaś mnie za sobą do kuchni, mówiąc, że zrobisz mi mocną kawę na przebudzenie. Ja jednak przyciągnąłem Cię do siebie i mocno przytuliłem. Było Ci mnie szkoda, że spałem pod drzwiami, no ale...
   - Przekimałem się na kanapie u Javiego. Przyszedłem tu pół godziny temu. - odpowiedziałem i mocno ją uścisnąłem, byle nie wymknęła mi się z ramion.
   - Xabi! - pisnęłaś zła. Znam Cię i domyślam się, że miałaś wyrzuty sumienia, że zostawiłaś mnie na zewnątrz, ale to w tym momencie odeszło daleko. Byłaś wściekła, więc nie miałem zamiaru Cię puszczać. No, ale taką Cię kochałem. Zauważyłem, że przy mnie z czasem stałaś się śmielsza i bardziej otwarta na ludzi, z czego byłem dumny. Byłaś tą, przy której znalazłem swój spokój i szczęście.

***
No dobrze, jest i trójeczka :) 

Ps. Jeżeli ktoś chce być informowany o rozdziałach, proszę o zgłoszenie się w komentarzu pod postem albo po prostu zaobserwować bloga. Zaczynam się w tym gubić, więc taka prośba! :)

7 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział. Xabi mały pijaczek ;D bardzo podobała mi się scena z powrotem do domu w nocy i na dodatek nie wpuszczeniem Xabiego! Było mi go żal, ale zasłużył sobie.
    Naprawdę uwielbiam to opowiadanie, a to dopiero trzeci rozdział. <3
    Życzę Ci mnóstwa weny i proszę o szybką kontynuację.
    Buziak. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, jakie to piękne! Strasznie, ale to strasznie podoba mi się to, że Xabi tu wszystko opowiada. A ty to tak wspaniale piszesz... nie kłamię, serio!
    Czekam na czwóreczkę! Pozdrawiam ♥
    PS wiesz, ze mnie informowac, nie? XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Taki piękny, romantyczny rozdział :) Ale hm wiesz musi się coś dziać, jest zbyt pięknie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super, Xabi spił się jak jakiś nastolatek, ale..
    CO TY WYMYŚLIŁAŚ Z TYMI JEGO CZARNYMI MYŚLAMI?!
    Niech się facet odstresuje, bo zaczyna gadać głupoty!
    Czekam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Że masz mnie informować, to już wiesz ;))
    Xabi w tym opowiadaniu jest naprawdę cudowny. Ale jak to bywa, czasami facet się zleje i wtedy nie ma ratunku. A tak swoją drogą to mam wrażenie, że Javi aż za bardzo zaopiekuje się Sonią.
    Czekam też na większą ilość Thiago oraz... Nie wiem, czemu, ale jak Reina gadał o tych rumakach brakowało mi tylko dopiski, że zaczął udawać jeźdźca XD
    Przepraszam za krótki komentarz, ale rozdział jest wspaniały i w sumie sama nie wiem, co mam tutaj napisać ;-;

    OdpowiedzUsuń
  6. co prawda jeszcze nadrabiam, ale muszę napisać, że świetny blog z kochanym Xabim w roli głównej, jeden z najlepszych jakie przeczytałam o nim. pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Xabi nieźle opowiada, znaczy się ta perspektywa chwilami dla mnie ciężka, ale ogólnie gdy już sobie wyobrażę, jak on to mówi to bajka.
    A się chłopak zalał i cóż. Na przyszłość będzie musiał zastanowić zanim wypije piwo za dużo.

    OdpowiedzUsuń