marzec 2013 r.
Kiedyś z Nagore byliśmy nazywani tą idealną parą. Tą przykładną rodziną, perfekcyjnie wyglądającą na zdjęciach, zawsze gustowni i eleganccy.
A teraz? Kto pomyślałby, że ten Xabi z Realu i wiecznie czarująca Nagore nie są już małżeństwem? Te wszystkie portale plotkarskie czy gazety po prostu huczały o fakcie, że się rozwodzę. Wymyślali miliony powodów.. Jedni pisali, że miałem romans z jakąś modelką, której nazwiska nigdy wcześniej nie słyszałem, drudzy, że to Nagore dorobiła mi rogi z instruktorem fitnessu, a jeszcze kolejni, że poszło o jakieś spadki po krewnych.. Naprawdę, ludzie mają wybujałą fantazję, a prawda wcale nie była aż tak bardzo skomplikowana. Czy teraz potrzebna jest jakaś zdrada by się rozwodzić? Czy ludzie nie mogą z czasem zdać sobie sprawy z tego, że jednak to nie było to? Z nami sprawa była jasna, zaczęliśmy się od siebie oddalać, spędzać coraz mniej czasu i praktycznie wcale nie rozmawiać na osobiste tematy. Tylko dom, dzieci, praca. Pewnego wieczoru, gdy usiedliśmy razem, chcąc w końcu wyjaśnić sobie kilka spraw.. I od jednego, i od drugiego wyszło to samo, więc postanowiliśmy sobie dać wolną rękę. Gdyby ktoś mnie teraz zapytał czy żałuję tego związku, od razu odpowiem, że nigdy bym tak nawet nie pomyślał. Spędziłam naprawdę kilka cudownych lat z tą kobietą, która urodziła mi dwójkę najwspanialszych dzieci na świecie.
Po tym wszystkim dostałem z klubu kilka dni wolnego, choć czułem, że wcale ich nie potrzebowałem. Nie byłem załamany ani podburzony, jak to zwykle bywa po rozwodach.. Oczywiście, co wiem z filmów albo od doświadczonych przez los kolegów! Jednak jeżeli dają, to grzech nie skorzystać.
Postanowiłem polecieć do Brazylii, do Rio, gdzie mieszkał mój dawny przyjaciel. Od dawna mnie zapraszał, a teraz miałem okazję do tego by go odwiedzić i może jeszcze trochę pozwiedzać.
Gdy przyleciałem, Carlos od razu zabrał mnie na paradę. W końcu był to okres karnawału! Zdążyłem tylko wziąć szybki prysznic i włożyć na siebie świeże ubrania, bo niedługo później siedzieliśmy już w przytulnej knajpce, degustując się tamtejszymi trunkami. Na ogromnym ekranie widzieliśmy transmisję na żywo pochodu, który niedługo miał przejść ulicą obok tego miejsca. Byli tam przeróżni przebierańcy, orkiestry i przede wszystkim skąpo ubrane panny tańczące w rytm muzyki, na których każdy mężczyzna zatrzymywał swój wzrok.
W pewnym momencie większość osób w lokalu się poderwała by wyjść na zewnątrz i zobaczyć przebierańców na żywo. Oczywiście byłem także pociągnięty tam przez Carlosa. Znalazłem się w tłumie ludzi, którzy przeciskali się przez wąskie drzwi pubu, kiedy ktoś po prostu na mnie wpadł. Ale nie tak po prostu obił się o mnie, a wpadł z wielką siłą, która powaliła mnie na podłogę. Oprzytomniałem dopiero po chwili i wtedy zauważyłem przed sobą duże, brązowe i magiczne oczy dziewczyny, która całą sobą na mnie leżała. Twoje oczy, to byłaś Ty. Miałaś mały, zgrabny nosek, pełne usta, które w tym momencie zaciskałaś w jedną, wąską linię i długie, ciemne włosy. Za chwilę pare osób obok zaczęło nam pomagać wstać, pytać czy wszystko w porządku i zanim się zorientowałem, Ciebie już nie było. Jedyne co jeszcze zdołałem zauważyć to był krótki, czarny fartuszek z logiem tego pubu.
Przez tę sytuację nie mogłem zasnąć, a gdy jednak udało mi się przymknąć oczy, widziałem Ciebie. Następnego ranka opowiedziałem o tym przyjacielowi, który w pierwszej chwili mnie wyśmiał, a później zapytał czy ja tak na poważnie.. Oczywiście, że byłem poważny! Zawsze jestem, szczególnie w takich sytuacjach! A najciekawsze jest to, że jeszcze w szkole średniej, powiedziałem sobie, że kobietą mojego życia będzie ta, która zwali mnie z nóg! Wtedy to nie miało być dosłownie, no ale..
Carlos wieczorem zaciągnął mnie znów do tej knajpy i grzecznie czekaliśmy aż się pojawisz. I się udało! Przyszłaś i stanęłaś za barem. Wtedy mogłem Ci się lepiej przyjrzeć.. Byłaś taka piękna, zgrabna, drobna, a przede wszystkim bardzo młoda! Wmawiałem sobie, że powinienem odpuścić, bo wyglądałaś na jakieś 22 lata! Gdzie taka dziewczyna zainteresowałaby się starym rozwodnikiem? Powiedziałem o tym Carlosowi, ale ten się tylko zaśmiał i zawołał Cię, pod pretekstem zamówienia. Podeszłaś, uśmiechnęłaś się i zapytałaś co podać, a dopiero po chwili spojrzałaś na mnie. Na Twoich policzkach wymalowały się rumieńce i lekko spuściłaś wzrok.
- Poprosimy dwa piwa i.. - zaczął Carlos po portugalsku, bazgroląc coś na serwetce. - I to numer mojego kolegi - wyszczerzył się, wręczając ją Tobie. Przytaknęłaś grzecznie, jeszcze raz na mnie nieśmiało spojrzałaś i gdy wracałaś za bar, schowałaś świstek do kieszonki fartuszka.. Byłem całkowicie pewny, że będziesz miała to w nosie i nie zadzwonisz, ale jednak.. Zadzwoniłaś.
Obudziłem się wtedy przed południem i czułem się tak jakbym dzień wcześniej przenosił góry.. Wstałem bardziej zmęczony niż kładłem się spać. Wyszedłem ze swojego tymczasowego pokoju i zająłem łazienkę, a później przygotowałem sobie kawę. Całe mieszkanie miałem do swojej dyspozycji, bo Carlos pracował od rana do popołudnia. Usiadłem przy stole z kubkiem i przysunąłem sobie gazetę, która tam leżała. Przejrzałem ją tylko powierzchownie, bo jakoś specjalnie nie znam portugalskiego. I wtedy rozdzwonił się mój telefon.. W pierwszej chwili pomyślałem, że to Carlos sprawdza czy czasem nie demoluje mu mieszkania. Żartowniś jeden.. Ale okazało się, że dzwonił nieznajomy numer. Odebrałem i usłyszałem słodki damski głos. Zrozumiałem tylko "Sonia", po czym odpowiedziałem jedno jedyne zdanie, którego nauczył mnie Carlos w tutejszym języku.
- Przepraszam, nie mówię po portugalsku. - wydukałem, a w słuchawce usłyszałem Twój cichy śmiech.
- Angielski? - zapytałaś.
- W porządku. - odparłem.
- Jestem Sonia, ta z baru. Twój kolega dał mi wtedy twój numer. - mówiłaś, a na mojej twarzy automatycznie wymalował się szeroki uśmiech. Gdybyś mnie wtedy zobaczyła, pomyślałabyś, że nie jestem do końca normalny. - Na początku pomyślałam, że to jakiś głupi żart, ale koleżanka namówiła mnie bym jednak zadzwoniła.
- W takim razie twoja koleżanka bardzo dobrze zrobiła. Cieszę się, że zadzwoniłaś! Wiele to dla mnie.. - I się zaciąłem. Cholera, Xabi! Rozmawiasz z tą dziewczyną po raz pierwszy i już chcesz rzucać takimi tekstami? - To znaczy, jestem Xabi - Zmieszałem się troszeczkę.
- Bardzo mi miło, Xabi. - zachichotałaś, a ja teraz już nie wiedziałem co odpowiedzieć. Peszyłem się! - I chyba powinnam przeprosić.. - zaczęłaś, a ja zmarszczyłem czoło. Nie wiedziałem o czym mówiłaś..
- Przeprosić? Za co?
- Wpadłam na ciebie dwa dni temu, nie pamiętasz? Ktoś z tłumu mnie popchnął i wylądowałam na tobie. Mam nadzieję, że nic ci się nie stało. - wyjaśniłaś, a mnie od razu olśniło.
- Nie, nie, wszystko w porządku. - podrapałem się po rudej brodzie. - Soniu, tak sobie myślę.. Masz może wolny wieczór? - wypaliłem, zamykając od razu oczy i czekając na jej odpowiedź.
- Na ten dzisiejszy niestety mam już plany.. - mruknęłaś cicho, a ja od razu uświadomiłem sobie, że to o czym wczoraj pomyślałem było prawdziwe. Co ja sobie wyobrażałem? Na pewno nie interesują Cię starsi faceci! - I to nie zależy ode mnie, bo pracuję. - dodałaś, a ja otworzyłem oczy, znajdując ziarnko nadziei. - Kończę dopiero po jedenastej, ale jeżeli byś poczekał, mógłbyś mnie kawałek odprowadzić. - powiedziałaś nieśmiało, a ja wtedy jeszcze szerzej otworzyłem oczy i miałem wielką ochotę by wydać okrzyk radości.
- W takim razie, jesteśmy umówieni? - upewniłem się.
- Chyba tak. - odparłaś. - Przepraszam, ale muszę już kończyć. Do zobaczenia.
- Do wieczora. - odparłem i usłyszałem sygnał przerwanego połączenia. Odskoczyłem od stołu niczym opętany z miną szaleńca, czując się jakbym właśnie strzelił bramkę, która w ostatnim momencie zadecydowała o zwycięstwie mojej drużyny. Zacząłem wyginać się w różne strony, nucąc sobie przy tym, kiedy usłyszałem jak drzwi się otwierają i w progu staje właściciel mieszkania.
- Matko moja kochana.. To ja już wiem dlaczego Nagore się z tobą rozwiodła. - Carlos zrobił dziwną minę, mierząc mnie wzrokiem od dołu do góry. - Po raz pierwszy, można ująć, że widzę cię w takim stanie.. - dodał, a ja od razu się wyprostowałem, robiąc już poważną minę.
- Wcześniej wróciłeś. - zauważyłem, drapiąc się po nosie.
- Skończyliśmy wcześniej projekt i szef dał nam wolne do końca dnia. Myślałem, że zabiorę starego przyjaciela na plaże, na "polowanie".. Stało się coś? Wygrałeś na loterii?
- Dziewczyna z baru zadzwoniła. - powiedziałem najspokojniej jak potrafiłem.
- I jak?! Umówiłeś się z nią? - wyszczerzył się mężczyzna.
- Można tak to ująć. - kiwnąłem głową, a on zaczął się ze mnie śmiać i poklepał mnie po plecach, mówiąc, że jednak nie zapomniałem jak to się robi, by umówić się z kobietą.
Późnym wieczorem, gdy wychodziłem z mieszkania, oczywiście zostałem wyśmiany za wylanie na siebie połowy wanny pachnideł i wystrojenie się, a ja przecież tylko miałem na sobie jeansy i białą koszulę z długimi rękawami, a wodą kolońską prysnąłem na siebie raz albo dwa. Przyjaciel i tak miał swoją wersję..
Wszedłem do knajpy i zauważyłem, że byłaś na sali i zbierałaś zamówienia, wiec od razu usiadłem na wolnym miejscu przy barze i czekałem aż wrócisz. Gdy już to nastąpiło, uśmiechnęłaś się lekko do mnie i zapytałaś czy coś mi podać. Zamówiłem tylko colę i pozwoliłem Ci spokojnie pracować, wbijając wzrok w telewizor, w którym leciał akurat mecz ligi brazylijskiej. Gdy mnie mijałaś, ciągle posyłałaś mi nieśmiałe uśmiechy, a ja odpowiadałem tym samym. Nie mogłem doczekać się momentu zamknięcia knajpy.
Jak ja lubię czytać twoje opowiadania, naprawdę. <3
OdpowiedzUsuńJuż lubię Xabiego jest taki, taki inny. Niezwykły. Carlos przypadł mi również do gustu, a szczególnie w momencie podania numeru Xabiemu. Taki dobry przyjaciel. XD
Czekam na następny. ;*
Xabiego*
UsuńBardzo mi się podoba. Piszesz rąk lekko, że czyta się z wielką przyjemnością! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ana :)
*Tak ;)
UsuńCarlos jest najlepszy! Kocham go! Widać, że chłop ma głowę na karku! Skoro Xabiemu spodobała się jakaś dziewczyna to od razu pomógł przeznaczeniu, żeby ich coś połączyło. I bardzo dobrze zrobił! Gdyby nie on to pewnie Xabi nigdy nie poznałby Sonii ani nie umówiliby się. To może być początek pięknej przyjaźni!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D
Zacznę od tego, że bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie. Lubię odkrywać nowe blogi, a takiego, jak Twój jeszcze nie czytałam. Pierwszy raz spotykam się z tym, że "narrator" mówi do czytelnika w drugiej osobie. Podoba mi się to, nadaje opowiadaniu charakteru... Dzięki temu ma w sobie "to coś".
OdpowiedzUsuńJestem ogromnie zaciekawiona, jak akcja potoczy się dalej. Dlatego też nie mogę doczekać się następnego Twojego rozdziału.
Zapraszam Cię do mnie w wolnej chwili http://bozycietodrogauslanarozami.blogspot.com
Jeśli nie ten, to być może nowe opowiadanie, które będzie o piłce, bardziej przypadnie Ci do gustu ;)
W każdym razie, czekam na kolejny, weny! :)
Coś czuję, że to opowiadanie również mi się spodoba tak samo jak poprzednie :) Czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńXabi wydaje się taki nieśmiały i niezwykle sympatyczny. Fajnie, że ma szansę tak szybko kogoś poznać. Hah, i miło, że nie zrobiłaś z Nagore potwora XD Rozstania w zgodzie są na plus.
OdpowiedzUsuńW OGÓLE TO JUŻ WIESZ, ŻE PROLOGIEM MNIE PRZEKONAŁAŚ <3 Dobrze jest wrócić do czytania takich opowiadań. Czekam na więcej!!
OdpowiedzUsuń